Ogień i dym
-
DST
3.75km
-
Czas
00:15
-
VAVG
15.00km/h
-
VMAX
23.98km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Kalorie 138kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś mój syn wyprawiał urodziny dla kolegów.
Część imprezki miała być w knajpie z hamburgerami pod tą właśnie nazwą "Ogień i dym", a druga część imprezki była jako domówka.
Knajpa jest bliziutko, otwarta już jakiś dłuższy czas, ale nie zaglądałam do niej w ogóle, po lekkiej traumie której nabawiłam się pod podanym linkiem, nie miałam chęci na próbowanie hamburgerów innych niż z McDonalda.
Knajpa jednak zdobywała coraz to większe uznania wśród społeczności, najpierw były opinie, że to najlepsze burgery w Ursusie, teraz że już w całej Warszawie :D.
Arek też zachwalał te hamburgery, on tam wcześniej bywał z kolegami i to kilka razy, i za każdym razem był zachwycony.
No i dziś dopiero jak kupiłam dla Arka i jego kolegów te hamburgery, to wzięłam jeszcze 2 na wynos do domu w celu zjedzenia sobie z mężem w spokoju, a chłopaki zostali na miejscu.
No i powiem wam, że bardzo dobre te hamburgery :)) daję 8/10 - ujemne punkty to za cenę i za wielkość - mogły być ciut większe i ciut tańsze :), no ale i tak się objadłam tym jednym :)))
Takiego hamburgera właśnie sobie zjadłam - z bekonem :))) fota "wystawowa" bo nim pomyślałam, żeby fotę zrobić, to hamburgera już nie było :D
Kategoria Wycieczka
komentarze
Monika nie jest moją koleżanką, ale nie miałem innego pomysłu jak odmienić ksywę Monikaaa, więc użyłem tego pojęcia. Nawiązuję do jej pytania, które zauważyłem u BS-owej koleżanki Katany. Dalej będziesz takimi zagrywkami rozmywał to, o co naprawdę chodzi?
"A co tam komentować, skoro to dokument? Powiem tyle: niezdrowo się podniecacie...".
A Ty się nie podniecałeś, gdy pisałeś o "Klerze"?
Kultura wymaga, żeby chociaż odpowiedzieć, gdy ktoś Cię o coś pyta. Jest też inne pojęcie: odwaga cywilna, która pozwala przyznać się do błędu.
Taka teoria... :)
Z tą belką i źdźbłem to wiadomo, że odwrotnie. ;pp
A z M. to mnie wkręcałyście, dawno się skapnąłem ;p
Samozwańczy kolega Moniki (niemający jej nawet w tzw. "znajomych") - niektórym to się mocno nudzi...
A co tam komentować, skoro to dokument? Powiem tyle: niezdrowo się podniecacie...
Mors - za lecytynę podziękuję, słonecznik wolę w formie czystej. Gdybyś Ty był tak samo zaangażowany w inne sprawy niż w wypominanie ludziom ewentualnych błędów po latach, na przykład w odpowiadania na zadane Ci niewygodne pytania, zamiast udawania, że ich nie ma... :)
O takie na przykład jak to od koleżanki Moniki:
http://katana1978.bikestats.pl/1727313,Do-pracy-i-z-pracy-12019.html#comment1018798
:)
A "kolaża" kiedyś odkopię. Tymczasem proponuję lecytynę. ;p
Morsie, znów się boisz pisać wprost, że chodzi Ci o mnie z tym "kolażem"? Spokojnie, nic Ci nie zrobię, ani nie ugryzę, ani nie namówię do czczenia szatana czy potwora spaghetti :)
Temat już wałkowaliśmy, aż poszukałem, na przykład tutaj:
http://mors.bikestats.pl/1672234,Wrocic-z-Wrociszowa-przed-zachodem-slonca-Hrgn.html
Tego błędu szczerze nie pamiętam (lecz nie wykluczam, że był - przecież znalezienie u mnie takowego było przez jakiś czas Twoją misją, więc możesz mieć rację), miałeś go odszukać, ale jakoś Ci się nie udało. W sumie się nie dziwię, bo też by mi się nie chciało, jednak skoro o nim mówisz, to musiało to być ważne wydarzenie w Twoim życiu, może masz jakiegoś screena, coś? :)
Pamiętam swój patent na swoje beztalencie plastyczne - zawsze dostawałem 5, bo na lekcji tylko zaczynałem swoje bohomazy i tłumaczyłem, że nie zdążyłem dokończyć i że "przyniese" to na następną lekcję. A w domu był jeden talent plastyczny... ;) Proceder ów trwał latami. xD
A z czasów "nowożytnych" to najlepszy był taki jeden na BS, który opisał siebie samego jako "kolaż" ;D;D;D;D: i jeszcze miał tupet zwalać winę na komputra. :D
Troll, uśmiałem się. Kategoria "oszustwa" to w ogóle temat rzeka. Ja kiedyś (w liceum!) zrobiłem numer, że oddałem jedną kartkę A4, a mieliśmy napisać wielką rozprawkę. Potem oczywiście udawałem, że pani zgubiła resztę :P A w pierwszej klasie podstawówki, gdy chodziło się na religię do "salki" trzeba było za każdym razem przynosić w zeszycie obok obrazka, który nam siostra zadawała podpis rodzica. Więc, żeby uniknąć jęczenia tej zakonnicy walnąłem podpis mamy własnoręcznie. Problem w tym, że zrobiłem to dokładnie tak jak nas uczyli w szkole jak stawia się literki "pisane", tak wykaligrafowałem najładniej jak umiem, był to wręcz podpis idealny :D
Skoro wszyscy, to i ja się przyznam, dzięki czemu nie zostałem prezydentem :) Kiedyś, na etapie życiowym spod znaku "głęboki bachor", byłem na tyle głupi, żeby w zeszycie (kiedyś tam się wpisywało stopnie na czerwono, nie wiem, czy tak jest teraz) sam sobie wymyśliłem dyktando i sam wpisałem ocenę, oczywiście piątkę, żeby coś tam dostać, nie pamiętam co. Szkopuł w tym, że napisałem "ból" - niczym Komorowski - przez "u". Tata, jak się zorientował, mimo że był przeciwnikiem kar cielesnych (czego nie rozumiem, bo bo ja bym siebie lał regularnie, hehe), to wyjątkowo delikatnie wykorzystał pasek, a ja dzięki temu zapamiętałem: czemu piszemy ból przez "ó"? Bo wymienia się na "boli"! :)
Internet może zwalnia od myślenia, ale ja Cię nie zwalniam. :D Może jeszcze kiedyś mi za to podziękujesz. ;))
Jak już jesteśmy przy takich wyznaniach to powiem, że jak dostałem pierwszy raz w życiu 3+, to się bałem do domu wracać. I były to obawy w pełni uzasadnione...
Najnowocześniejszy z Nowoczesnych, czyli Swetru, ZTCP posyła dzieci do szkoły katolickiej. ;pp
Jakbyś kiedyś mogła (jeśli mogę prosić), to spróbuj tam jakiejś wersji wege (są chyba ze dwie) i napisz, czy da się zjeść :) Skoro są najlepsi w Warszawie, to warto ich przetestować w wersji "hard" :)