Maraton Podróżnika 2019
-
DST
565.55km
-
Czas
22:40
-
VAVG
24.95km/h
-
VMAX
51.92km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Kalorie 6696kcal
-
Podjazdy
1869m
-
Sprzęt Biała Szosa
-
Aktywność Jazda na rowerze
Witam :)
Sama nie wiem jak opisać cały ten maraton, to są takie emocje i takie przeżycia że nie da się tego ładnie opisać....tzn da, Ci co mają lekkie pióro - dla nich to nie byłoby żadnego problemu :)
31.06
Dojeżdżam do Warki, tam podpisuję listę dostaję numerek startowy i kupon zniżkowy na różne smakołyki na Orlenie,
chwilę siedzę nie wiedząc co ze sobą począć, obserwuję ludzi, patrzę kto przyjeżdża itd.
W międzyczasie przyjeżdża Wilk - zupełnie inaczej sobie go wyobrażałam - na forum taki wygadany, a tu taki cichutki :) ledwo co "cześć" wystukał - przynajmniej takie miałam wrażenie :)
No nic wzięłam swoje bebechy i poszłam do pokoju. Rozpakowałam się, trochę rzeczy przepakowałam, odświeżyłam się lekko i znów poszłam do ludzi, bo co będę tak sama siedzieć.
Jak wróciłam do "biura maratonu" ludzi było już sporo więcej. Niektórzy mnie znali, i kojarzyli, a ja jak zwykle prawie nikogo, nagle wśród tych wszystkich kolarzy i rowerów spostrzegłam Starszą Panią.
W końcu ktoś mi znany i mogłam sobie z nią pogadać - Jezu ale to pozytywna babka :) od razu zrobiłam z nią wywiad nt Morsa heh - chyba nawet wszystko słyszał Wilk, bo siedział niedaleko :D :D :D
Ale dobra, żeby się Mors tak nie denerwował (bo ja jednak dobre serce mam) - Starsza P. niczego mi nie powiedziała, czego sama bym się nie domyśliła, i co przeważnie wszyscy i tak wiedzą :)))
Mors to kozak i tyle :D :D - Starsza potwierdziła wszystkie moje przypuszczenia :P
Wieczorem było ognisko - dziwna sprawa, bo kiełby nie miałam, więc poszłam do tej knajpki co serwują kiełbasę z grilla żeby mi sprzedali surową i niestety nie było takiej możliwości ;/ Kupiłam sobie więc kiełbasę z grilla i zjadłam ją przy ognisku XD
Przy okazji w knajpie spotykam Michuss'a - z nim również super mi się gadało, o Morsie również :D :D XD
On też potwierdził to co Starsza ;D :D
Po tych emocjach z poznana ludzi idę spać, ale śpię lekko, bo przychodzą non stop smsy, no i bałam się że nie usłyszę budzika.
01.06
Dzień dziecka - z samego rana jestem bombardowana smsami, i wiadomościami z mesagera i życzeniami by mi się udało.
To bardzo miłe i naprawdę motywujące, fajnie jest wiedzieć że komuś zależy na Twoim powodzeniu :)
Szczególnie dziękuję Marzenie - dziękuję Ci, że praktycznie przez cały maraton byłaś ze mną :)
Z samego rana idę na śniadanie i jem je w towarzystwie Michała M. i jego kolegi :)
Po śniadanku idę spakować rower i schodzę do biura już zapakowana gdzie rozdawane są nadajniki GPS - tu poznaję osobiście Hipka :)) - oczywiście to on zapytał czy wiem kim on jest (czy coś w tym stylu) i to wtedy zajarzyłam że to Hipek :D.
Nadajnik przyczepiam sobie do roweru, czekam na moją ekipę, ale z uwagi że i tak nikogo nie znam to ruszam z Michussem na start, informując Wilka że tam będę już czekała.
Przed startem robię kilka fotek, w końcu zbiera się moja drużyna - cieszę się że nie jestem jedyną niewiastą w tej grupie i ruszamy.
Początek trasy trochę mnie przerażał szybkościowo jechaliśmy ponad 30 km/h, a umowa była, że do 27/h
Nie było to jakieś takie straszne, bo i taką prędkość jak chcę mogę spory czas utrzymać, a w grupie w ogóle tego nie czuć,
i dopiero za Górą Kalwarii robi się luzik i jedziemy według umowy :)
Całą trasę pokonuję bez żadnych kryzysów, jedzonko miałam na kierownicy, picia też miałam sporo więc mnie nie odcinało.
Kłopoty zaczynają się po zmroku, coraz częściej jest kiepski asfalt, raz wpadam w taką dziurę że moje kabanosy wyleciały pod koła.
Nie zatrzymuję się jednak, bo w podsiodłówce mam spory zapas :P, a wiem że jak straciłabym grupę, to morale poleciałyby w dół.
Niebezpieczna sytuacja zrobiła się, gdy zaczynała mi migać lampka informując o słabej baterii, wiedziałam że długo tak nie pojadę i będę musiała poprosić Wilka o zatrzymanie grupy, ale nim to się stało, wymodliłam się, żeby przez kogoś innego musiał być niezaplanowany postój :D
No i tak się stało, komuś odpadła lampka z tyłu, wtedy poinformowałam, że tez chcę postoju, żeby sobie bateryjkę wymienić, o dziwo Wilk skorzystał z okazji i też sobie wymienił :D :D
02.06
O świcie dojeżdżamy do Solca nad Wisłą, wita nas tu piękny wschód, tu też zaliczam pierwszą glebę (nie zdążyłam się wypiąć) :)
Nic się nie stało, towarzysze pomagają mi wstać, robimy foty i jedziemy dalej.
Zajeżdżamy pod sklep który miał być otwarty 24 godz na dobę, niestety był zamknięty, tak czy siak robimy tu postój,
Następny postój jest w Górze Puławskiej - tu przebieram się na krótko, bo jest już bardzo ciepło, piję kawusię, zjadam hot doga i jestem jak nowonarodzona :D.
Dopiero ostatnie kilometry dają mi w kość, chce mi się siku, więc muszę się zatrzymać, większość grupy ucieka, zostaje ze mną Łukasz (kolega drugiej niewiasty) on ma kryzys przez brak snu, więc robi sobie chwilowy odpoczynek.
Cieszę się, że został jedziemy sobie więc razem, by za parę km dołączyć do naszej grupy, zatrzymali się i na nas poczekali :)))
Jeden kolega z grupy zupełnie odpadł na stacji w Janowcu, bo tak mu się chciało spać że nie dał rady jechać.
Jedziemy sobie więc znów wszyscy do mety jednak za każdym nowym podjazdem po drodze idzie mi i Łukaszowi coraz gorzej.
Mi przez brak doświadczenia na podjazdach i km w nogach, a Łukaszowi przez brak snu. Wilk wrzuca nas na swoje koło i dowozi do grupy, tam ja łapię się koła Gerwazego, a Łukasz chyba mojego :)
i tak dojeżdżamy sobie do mety.
Na mecie brawa, medale, siadam sobie, kupuję jedzonko i piwko, a za chwilę podjeżdża mój mąż :)
Widać było jak dumny jest z mojego sukcesu, reszta rodziny też nie dawała mi spokoju. Moja ciocia np całą noc zerwała, i obserwowała moją kropeczkę na stronie jak jadę :))
Na powitanie w Warce dostałam nr startowy i kupon na zniżki © Katana1978
Ten co zna się na numerologi, to wie że to bardzo dobry numerek :)
Skumplowałam się z dziewczynami z biura, i przez chwilę byłam niewiastą z PGRu :D
Mój pokoik :) © Katana1978
Biała spała obok :D :D - nie no żartuję. Ze mną w pokoju były jeszcze 2 dziewczyny. Jedna z 300-setki, a druga z biura.
Płonie ognisko i szumią knieje ... © Katana1978
Śniadanie z Michussem :) © Katana1978
Tak wyglądały nadajniki GPS © Katana1978
Fota przed startem © Katana1978
Każdy podziwiał moje kabanosy :D. © Katana1978
Pierwszy postój © Katana1978
Punkt żywieniowy - zjadłam dwie porcje :D © Katana1978
Moja grupa © Katana1978
Postój na orlenie :) © Katana1978
Wschód w Solcu nad Wisłą © Katana1978
Pamiątka, że coś fajnego w życiu się osiągnęło :) © Katana1978
Trasa czasowo brutto zajęła mi wg oficjalnych wyników 26 godz i 28 min.
Nieoficjalnych to nie wiem :P, bo stoper w liczniku sigma liczy tylko do 10 godzin ;((
No i tyle :)
Kategoria >500, Maraton
komentarze
Szacuneczek za spełnione marzenie !!! :D
Zazdroszczę bo dla mnie taki dystans to kosmos, nawet jeślibym zajebiście chciała
300 to mój cel, jak narazie nieosiągany
Graty ogromne !!!!
Moving Time na pewno musisz mieć na Stravie, to jest w tym głównym podsumowaniu obok dystansu i sumy przewyższeń, wielkimi wołami w górnej linijce, ja też mam darmową wersję.
No z Kotem jakoś nie było okazji się poznać, choć wielki szacun za całokształt mam :)
Co do tempa na początku - to było dokładnie takie jak ustalone, miałem ustawioną średnią na liczniku i pod nią jechałem, było równo w okolicach 27km/h. Tylko, że ten odcinek był czołowo pod wiatr i utrzymanie tej prędkości kosztowało sporo więcej sił, niż za mostem, gdy zmieniliśmy kierunek jazdy. Prędkość została ta sama, tylko wysiłek sporo mniejszy.
@Yurek
Garmin oczywiście czas netto podaje, masz go na tej wstawce ze Stravy jako Ride Time, a czas brutto to Elapsed Time, postojów wyszło nam koło 4,5h
Nie wiedziałem, że na MP się tyle plotkuje :P
Motyw z kabanosami nie powiem, interesujący :) Czas go jednak udoskonalić i pomyśleć o montażu kartonów na pizzę, najlepiej z podgrzewaczem :)
Raz jeszcze brawa! Szacuneczek.
To nie jest żadna fantazja,
Katana gdy nadarzyła się okazja,
na Maraton Podróżnika się wybrała,
nawet kabanosy ze sobą zabrała.
Katana jeżdżąc rowerem jest wesoła,
więc z uśmiechem wyzwaniu stawiła czoła!
Gdy na niebie świeciły gwiazdy,
Ona pokonywała kolejne podjazdy.
Białą Szosą przejechała kilometrów wiele
i zrelaksowana przyjechała na metę w niedzielę.
Jest rowerzystką nie od parady,
w każdym ultra da sobie rady!
Brawo! :)
Gratuluję!